Wreszcie zapadł wyrok Sądu Najwyższego stwierdzający, że - prawo jest sztuką tego, co dobre i sprawiedliwe. W przepisach dotyczących refundacji chodzi o to, by nie było nadużyć i wyłudzania pieniędzy, np. na leki, które w ogóle nie są potrzebne pacjentom. Za takie postępowanie Fundusz ma prawo karać i żądać odszkodowania, czyli zwrotu pieniędzy za fałszywe recepty.  Według Sądu Najwyższego, nim NFZ nałoży karę, musi jednak zbadać, czy leki naprawdę trafiły do chorego i czy istotnie były mu potrzebne. ... A gdyby NFZ tak zrobił, przekonałby się, że nie poniósł szkody, ponieważ lekarz i jego żona naprawdę potrzebowali przepisywanych lekarstw. 

Proszę zapoznać się z całością wyroku, gdyż dotyczy on wystawiającego recepty, a nie realizującego, jednak wydaje się logiczne, że jak lekarz nie może być karany za błędne wypisywanie recepty gdyż pacjentowi się lek należy, to apteka też nie może być karana gdy taka receptę zrealizuje.

Jest to potwierdzenie takiego podejścia o jakie staraliśmy się od lat i nikt nas nie chciał słuchać, ani MZ ani NFZ. Teraz należałoby tylko wykorzystać ten wyrok i sprawdzić czy w oparciu o ten wyrok Sądu Najwyższego apteki, którym odebrano refundację za recepty z błędami formalny są w stanie ją odzyskać i wygrać z NFZtem w sądzie.

Uważam, że powinny w tym pomóc wszystkie izby aptekarskie i ich prawnicy kierując do sądu pierwsze sprawy aptek w celu sprawdzenia siły wyroku Sądu Najwyższego i możliwości jego przeniesienia na apteki.

Z uszanowaniem
Wiceprezes Rady SIA
dr farm Stanisław Piechula

*********************************

Sąd Najwyższy: NFZ nie może karać lekarzy za byle co

Judyta Watoła 17.11.2014 01:00

Cały tekst:
http://wyborcza.pl/1,75478,16979485,Sad_Najwyzszy__NFZ_nie_moze_karac_lekarzy_za_byle.html

Narodowy Fundusz Zdrowia nie może od lekarza żądać zwrotu pieniędzy za leki przepisane na błędnie wypełnionej recepcie, jeśli pacjentowi naprawdę były potrzebne - orzekł Sąd Najwyższy.

Sąd Najwyższy rozpatrywał w piątek skargę 90-letniego lekarza spod Warszawy. Od lat już nie pracuje, ale miał z NFZ umowę na wypisywanie recept pro auctore i pro familiae, czyli dla samego siebie i dla swojej rodziny. Wszystkie były refundowane w 100 proc., ponieważ jest kombatantem.

Przez lata wypisywał głównie recepty dla żony, która cierpi na chorobę Alzheimera. Kiedy w 2011 r. urzędnicy NFZ przyszli do jego domu z kontrolą, stwierdzili jednak, że ma "braki w dokumentacji medycznej". Chodziło o zwykły zeszyt, w którym 90-letni lekarz zapisywał kiedy, co i komu przepisał. Według Ministerstwa Zdrowia lekarz, wypisując recepty sobie i rodzinie, nie musi prowadzić żadnej dokumentacji. Urzędnicy NFZ, nie zważając na to, zarzucili lekarzowi, że w niektórych przypadkach popełnił błąd, wpisując datę, gdzie indziej jego podpis jest nieczytelny. Stwierdzili nawet, że skoro ma poważne problemy z widzeniem, w ogóle nie powinien już wypisywać recept.

- Zarzut był absurdalny, ponieważ nikt doktorowi nie odebrał prawa wykonywania zawodu - mówi mecenas Natalia Łojko, która pro bono prowadziła jego sprawę.

NFZ zażądał od lekarza zwrotu pieniędzy za realizację wszystkich recept, których dokumentacja wzbudziła zastrzeżenia - łącznie ok. 60 tys. zł. Lekarz nie zapłacił. Wtedy Fundusz wniósł sprawę do sądu.

Zarówno sądy pierwszej, jak i drugiej instancji uznały, że racja jest po stronie NFZ. Sąd Najwyższy był jednak innego zdania. Podkreślił, że prawo jest sztuką tego, co dobre i sprawiedliwe. W przepisach dotyczących refundacji chodzi o to, by nie było nadużyć i wyłudzania pieniędzy, np. na leki, które w ogóle nie są potrzebne pacjentom. Za takie postępowanie Fundusz ma prawo karać i żądać odszkodowania, czyli zwrotu pieniędzy za fałszywe recepty.

Według Sądu Najwyższego, nim NFZ nałoży karę, musi jednak zbadać, czy leki naprawdę trafiły do chorego i czy istotnie były mu potrzebne. W przypadku 90-letniego lekarza tego nie zrobił. A gdyby NFZ tak zrobił, przekonałby się, że nie poniósł szkody, ponieważ lekarz i jego żona naprawdę potrzebowali przepisywanych lekarstw. Zatem Fundusz nie może żądać, by teraz lekarz zwracał za nie pieniądze.

Sąd uznał też, że postępowanie NFZ było niezgodne z przepisami kodeksu cywilnego, bo kiedy nakładał karę na 90-letniego lekarza, nie wziął pod uwagę celu umowy, jaką z nim zawarł, skupił się na "szukaniu postanowień pasujących, by go ukarać".

W sądzie nie było przedstawiciela NFZ. Wyroku nie skomentowała też Agnieszka Gołąbek, rzeczniczka Funduszu.

Za to chętnie zrobili to lekarze i aptekarze, którym także NFZ wyznacza kary za realizację błędnie wypełnionych recept.

- Czasem chodzi o brak kropki czy przecinka. To, że pacjent jest chory i dostał właściwy lek, w ogóle się nie liczy. Trzeba zwracać pieniądze i już. NFZ zresztą sam je sobie od razu potrąca z tego, co aptece ma zapłacić za wszystkie recepty. Od lat chcieliśmy to zmienić, ale bez skutku - mówi Stanisław Piechula, wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej.

- Wyrok jest bardzo dobry także dla pacjentów, bo niektórzy lekarze z obawy przed karami w ogóle nie podpisywali z Funduszem umów na wypisywanie refundowanych recept - dodaje Maciej Hamankiewicz, szef Naczelnej Izby Lekarskiej.

W 2013 r. NFZ skontrolował prawie 3 tys. lekarzy i 2 tys. aptek. Sprawdził 29 tys. recept i uznał, że aż 80 proc. jest źle wypisanych i nie powinny być zrealizowane wcale albo tylko częściowo. Od lekarzy i aptekarzy za leki z tych recept kazał zwrócić sobie 5,5 mln zł.

***************